Forum W świecie masek Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Stieg Larsson, trylogia Millenium

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum W świecie masek Strona Główna -> Półka z książkami
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EineHexe
Pani Ołówkowa, adminka


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:40, 21 Lut 2010    Temat postu: Stieg Larsson, trylogia Millenium

Nabyłam sobie trzeci tom tego cyklu jako lekturę na podróż do Chorzowa w styczniu. Reklamowano powieści Larssona jako arcydzieła w branży sensacyjnej, bestseller światowy, klękajcie narody i bijcie pokłony przed geniuszem autora.

Przeczytałam. Nie powiem, wciągnęło mnie, bo autor zaczął wedle recepty Hitchcocka, to jest od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rosło ;) Czytało się całkiem dobrze, choć z pewnymi zastrzeżeniami o których za chwilę. Ogólnie rzecz biorąc "Zamek z piasku który runął" był całkiem przyjemnym czytadłem, do którego moze jeszcze wrócę. Ale zebym miała pokłony bić? Nieee.

Po pierwsze powieść woła wielkim głosem o bezlitosnego redaktora. Pełno w niej opisów spowalniających akcję, a nic do opowieści nie wnoszących. Czytelnik naprawdę przeżyje bez dokładnego opisu poranka Kalle Blomkvista, odzienia pani pracowniczki służb wielce tajnych, oraz informacji, że redaktor naczelna usiadła i wypiła z kubka trzecią kawę. Do tego plącze się w powieści skądinąd bardzo ciekawy wątek kretyna, nękającego rzeczoną redaktor naczelną, który jednak kompletnie nijak ma się do fabularnej osi powieści i nie jestem pewna czy był do czegokolwiek potrzebny.

Dalej, sercowe podboje Kalle Blomkvista. Autor chce, żebym uwierzyła, że pan Blomkvist jest tak niezmiernie cudny i pociągający, że pracownica służb wielce tajnych po kilku dniach obserwacji, decydduje się olać wszelkie procedury łukiem gotyckim stromym i narazić na utratę pracy, po to, aby z rzeczonym Blomkvistem uprawiać seks. Tak, psze państwa, pracownica służb bezpieczeństwa radośnie wskakuje obserwowanemu obiektowi do łóżka! A jednocześnie wszyscy tam są wyzbytymi zazdrości aniołami, którzy kończą romanse i patrzą jak aprtnerzy odchodzą bez drgnienia w sercu i mrugnięcia powieki. Ba, pewien mąż sam osobiście PRZYZWOLIŁ na romans swojej żony z mości Blomkvistem!

Kolejny zarzut: te zastępy ochotników, gotowych narażać swoje kariery i życia dla kompletnie im obcej Salander, która w dodatku nie jest osobą zbyt ujmującą, że tak to łagodnie określę. Trudno mi kupić więc tych wszystkich arcyszlachetnych ludzi kórzy chcą jej pomagać, bez względu na ryzyko. A z drugiej strony ci źli jeśli już są źli to na wskroś, bez cienia refleksji, wątpliwości, czy niejednoznaczności. Źli i cześć.

Bonusem jest pan Zabójcza Maszyna, nie odczuwający bólu (co wbrew pozorom nie jest dobrą cechą dla kogoś, zajmującego się walką. Nie odczuwając bólu znacznie łatwiej umrzeć, choćby z upływu krwi) jakby żywcem wzięty z bondowskiego cyklu. Tu już autor przegiął maksymalnie, podobnie jak z otwierającym tom motywem nieomal cudownego zmartwychwstania.

A czy arcydzieło wśród powieści sensacyjnych powinno zawierać tyle niedociagnięć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gato
Przypadkowy widz


Dołączył: 02 Lis 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:55, 03 Sty 2012    Temat postu:

Dobre pytanie. Prawdopodobnie nie powinno. Ale... Przeczytałam wszystkie trzy tomy, nie tak dawno temu - chyba jakoś jesienią - i muszę powiedzieć, że czytałam je z ogromną przyjemnością. Ani przez chwilę się nie nudziłam, a chociaż dostrzegłam trochę wspomnianych niedociągnięć, to tak naprawdę wcale mi one nie przeszkadzały. Chyba jedyna rzecz, która trochę mnie drażniła, to skaczący sobie nieraz z jednej osoby na drugą punkt widzenia narracji - tzn. nie to, że w ogóle się zmieniał, tylko to, że potrafił to zrobić z akapitu na akapit, czego nie lubię.

Ogólnie rzecz biorąc - nie wiem, czy to arcydzieło, ale jestem przekonana, że te książki mają w sobie coś. W dużych ilościach. Reszta to już kwestia gustu. :) Swoją drogą, osobiście najbardziej podobał mi się pierwszy tom, głównie chyba przez fabułę w konwencji powieści detektywistycznej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Leleth
Kucyponkowy dealer fangirlizmu


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:06, 03 Sty 2012    Temat postu:

Dla mnie to coś to tony nudy, irytujących, marysuistycznych bohaterów, tudzież średnio prawdopodobną akcję... (Moment, kiedy poważny dziennikarz gazety, zajmującej się śledzeniem przekrętów gospodarczych "odkrywa Amerykę" i z wypiekami na twarzy zdradza, że klopy są robione w Wietnamie... no shit, Sherlock! Albo Lisbeth, pokonująca w pojedynkę iluś tam wyszkolonych zabójców - pardon, jeśli coś pomieszałam, nie pamiętam tego już zbyt dobrze).

4/5 fabuły zajmują kompletnie nic nie wnoszące opisy, w stylu "bohaterka wstała rano, ubrała swoją niebieską bluzkę, uczesała się swoją fioletową szczotką, spojrzała w prawo, potem w lewo, potem przeczytała listę zakupów, jajka, mleko, chleb, pomidory (śmiertelnie długi, nudny i niepotrzebny opis listy zakupów), potem poszła kupić meble do Ikei (śmiertelnie długi, nudny i niepotrzebny opis absolutnie wszystkich mebli w sklepie, z uwzglednieniem ich koloru, faktury, producenta, roku produkcji, sposobu płatności za nie) (a, dodam, że chyba najbardziej wykończył mnie opis, jak to Lisbeth za kradzione pieniądze zrobiła sobie sztuczne cycki, no nie wiem, jak miałam zareagować) - przebóg, toż to niczym w Zmierzchu, brakuje tylko rozpływania się nad marmurową klatą hiroła, co zresztą zostało zastąpione przez rozpływanie się nad innymi bohaterami, bo Larssonowi udało się stworzyć modelową Mary Sue. I tak, Lisbeth:
"- ma super duper fotograficzną pamięć
- jest geniuszem matematycznym
- ma anorektyczną figurę, ale żre za pięciu chłopa
- jest najbardziej wyjebistą hakerką, jaką świat widział, hackuje nawet to, co niehackowalne siedząc w szpitalnym łóżku z telefonem z dostępem do netu, czy jakoś tak
- oczywiście miała ciężkie dzieciństwo
- oczywiście była zgwałcona
- oczywiście ubiera się na czarno
- oczywiście jest zaburzona emocjonalnie
- oczywiście z tej przyczyny jest antypatyczna i dupkowata oraz ma problemy w relacjach z ludźmi, co nie zmienia faktu, że wszyscy na nią lecą
- lecą na nią obie płcie, dodam
- ma tatuaże, no rany, osę i smoka i jakiś zawijasy, żeby było widać, że jest badassem
- jest filigranowym kurduplem zdolnym skopać dupę Hulkowi
- wychowała się chyba w sierocińcu czy rodzinie zastępczej, nie pamiętam już, może w jednym i drugim
- o ile pamiętam, ma poważne braki w edukacji (rzuciła szkołę?), ale w obcych językach śmiga tak płynnie, że mylą ją z nativem
- łazi odwalona jak kindergot
- zostaje ciężko ranna i przeżywa
- grzebią ją żywcem i z tego też wyłazi. Słowo, miałam nadzieję, że tym razem może nie."
- rozwiązuje problemy matematyczne, których żaden geniusz nie był w stanie ruszyć przez n setek lat, oczywiście nie ma to żadnego związku z fabułą

Po przeczytaniu tomu drugiego miałam ochotę podpisać się pod tą recenzją: ""Zachęcona udaną ekranizacją, sięgnęłam po literacki pierwowzór. No, nie do końca; zaczęłam czytać część drugą . I poczułam się rozczarowana; razi mnie strasznie styl pisarski pana Larssona. Tyle niepotrzebnych szczegółów; np .w drugiej części cały wątek podróży Lisbeth, który kompletenie NIC nie wnosi do fabuły; lawina informacji jakby zaczerpniętych z Wikipedii, bzdury o zagadkach matematycznych, Lisbeth udająca się do Ikei, kupująca sofę Beddinge w kolorze czerwonym czy drewniane krzesła Mammut, serwety Olaf i Batyskaf, opłacone kartą Visa (za wszystko inne zapłaciła MasterCard), serek Danio na śniadanie, zepsuty 15-calowy MacBook Pro (komputer zapowiedziany przez Steve'a Jobsa podczas MacWorld Expo 10 stycznia 2006 r.) itp., itd., masa bzdetów, które czyta się jak scenariusz filmowy; choć wątpię, by i ten zawierał aż tak dokładne informacje. Plus, bezsensowne dygresje; ja rozumiem, że pan Stieg był dziennikarzem i może taki miał styl pisania w szwedzkim "Fakcie", ale MĘCZY! to czytadło, okraszone postacią głównej bohaterki - porąbanej wytatuowanej socjopatki-karlicy; punk-lesbijko-bi z bagażem emocjonalnym autystycznej genialnej pół-sieroty hakerki, która w dodatku dziecięciem będąc, spaliła żywcem własnego ojca, ale mimo wszystko tak wrażliwej na odbiór swojego wyglądu zewnętrznego przez kochanków, że po zdefraudowaniu 3 miliardów koron, nareszcie miała fajs, żeby powiększyć sobie cycki!!!""

No cóż, mimo wszystko zdarzało mi się czytać gorsze książki, i jakby wyciąć jakieś 2/3, to istniałaby szansa, że bym po to jeszcze kiedyś sięgnęła. Ale na czytanie takich cegieł o takim poziomie szkoda mi czasu. Nie rozumiem fenomenu tych książek. No, ale fenomenu Zmierzchu czy wielu innych rzeczy też nie rozumiem ;) (mimo wszystko, to jest jednak o kilka klas od Zmierzchu lepsze, żeby nie było).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum W świecie masek Strona Główna -> Półka z książkami Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island