Forum W świecie masek Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Sam na sam z mikrofonem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum W świecie masek Strona Główna -> Esencja Słowa-On Ty i Mikrofon
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:41, 06 Maj 2011    Temat postu: Sam na sam z mikrofonem

Wszystkie koncerty z udziałem Janusza Krucińskiego. Relacja z Cafe Caroline już wkrótce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:45, 09 Maj 2011    Temat postu:

No cóż skoro obiecałam to zainauguruję ten temat, bo kto wie,może taki koncert jeszcze kiedyś będzie? :)

Jeśli mam napisać wszystko, to zacznę od podróży pksem z trzeba osobami plus kierowca. Mama była bardzo wstrząśnięta, że taki pusty jedzie. W Krakowie spotkałam się z Aś i jej tatą( nie bez problemów) ale za tramwajem jakoś dotarliśmy. To nic, że do koncertu było 1,5 godziny, ale słysząc wydobywające się z zewnątrz dźwięki weszliśmy do środka, gdzie pan Janusz już próbował. Wnętrze malusieńkie, scenka kameralna a stoliki to chyba dla krasnoludków. Zostawiłyśmy rodziców i pobiegłyśmy po kwiatki, zdobyłyśmy może nie imponujące ale były.

Koncert przegenialny bardzo się cieszę, że nie było li i wyłącznie musicali.
Z wyżej wspomnianych była piosenka Kantora ze Sztukmistrza z miasta Lublina, Czas katedr, Dlaczego miasto nie chce spać(Miss Saigon), Somewhere(West Side Story), To jest ten moment i Bring Him Home. I na tym część musicalowa się skończyła na rzecz wszelkiej maści cudownych coverów przeplatanych anegdotkami, czasami sentymentalnymi, czasami zabawnymi. Kto obcował kiedyś z Januszem Krucińskim po spektaklu ten wie o co chodzi. Zaskakujące jest to, że w człowieku sceny może być tyle dystansu do siebie, czasami nawet żartowania ze swoich słabości tudzież różnego rodzaju wpadek. Moja mama stwierdziła, że tak wrażliwego człowieka ze świecą szukać. O! I to gwoli posłodzenia naszemu idolowi. ( Następny raz za xxxx lat :D)

Moim absolutnym numerem jeden była: Madonna Polska(Maryla Rodowicz) i My way z tekstem pana Janusza. Było również Bądź moim natchnieniem, You are so beautiful, What a Wonderful World z polskim tekstem oczywiście pana Janusza i dopisaną zabawną zwrotką. I nie będę wszystkiego wymieniać, niech to zostanie słodką tajemnicą. Fotki wrzuci Joanna, bo kilka było.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:04, 19 Maj 2011    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Galeria ze strony Cafe Caroline, są znajome twarze, chociaż zdjęcia średniej jakości. :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:36, 19 Maj 2011    Temat postu:

Średniej, ale i tak śliczne :) Śliczne zdjęcia faceta, co się w sitko drze, o :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:39, 19 Maj 2011    Temat postu:

Ilmariel napisał:
Średniej, ale i tak śliczne :) Śliczne zdjęcia faceta, co się w sitko drze, o :)


Taką ma pracę, nie najlżejszą, wiem! Musiałam to dopisać i sama się upominam za off topa :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:18, 18 Kwi 2012    Temat postu:

Melduję, iż wróciłam do żywych, a skoro wróciłam, to melduję się z relacją. 11 kwietnia miałam bowiem przyjemność uczestniczyć w koncercie pt. "Magia Musicalu".

Wyjście oczywiście - jak zwykle w moim przypadku - podszyte było spontanem, jako że w normalnych okolicznościach powinnam być wtedy w pracy, ale że ostatnią tego dnia uczennicę mą dopadła jakaś powielkanocna niemoc, dostałam bonusowy wolny wieczór. Postanowiłam w związku z tym poprawić sobie kiepski humor spowodowany przymusowym ograniczeniem życia towarzyskiego z powodu zepsutego komputera, tak więc skończywszy pracę zaopatrzyłam się w skromny bukiecik i wykonałam szybki sprint na Targówek, aby zasiąść na widowni w Domu Kultury "Świt" i na półtorej godziny uwolnić się od przyziemnych trosk.

W koncercie wystąpili Janusz Kruciński i Edyta Krzemień, którzy wykonali utwory z musicali takich, jak Evita, Notre Dame de Paris, Upiór w Operze, Taniec Wampirów, Jekyll & Hyde, Koty, West Side Story, Miss Saigon i pewnie jeszcze kilku innych, które zdążyły już wylecieć mi z głowy. Wykonania były zaiste bardzo przyjemne, jak również niekiedy zaskakujące. Niektórych musicali zupełnie jakoś z panem Januszem nie umiałam sobie zestawić i czekało mnie miłe zaskoczenie. I tak, fajnie wyszły na przykład utwory z Upiora w Operze - o ile pamiętam, pojawił się utwór tytułowy oraz "O tyle proszę cię". Edycie Krzemień zabrakło co prawda odrobinę tego, co w czasach spektaklu tak ceniłam w jej interpretacji roli Christine, mianowicie ostatnimi czasy nabawiła się pewnej wymuszonej słodyczy w głosie - a szkoda, bo głos ma dobry i wiem, że potrafi nim operować naprawdę świetnie. Za to partii pana Janusza słuchałam z żywym zainteresowaniem, zastanawiając się, jakim byłby Upiorem w spektaklu i - dla odmiany - Raoulem, powiedzmy kilka lat wstecz. Mam wrażenie, że pod względem aktorskim byłyby to naprawdę ciekawe kreacje, choć tak od siebie różne. Później zaskoczyła mnie jeszcze "Orbita..." z Tańca Wampirów - nie wiem, jakim cudem, ale pan Janusz kojarzył mi się tu momentami ze Steve'em Bartonem. Co, porównując głosy obu panów, wydaje mi się zgoła niemożliwe, a jednak. I jakkolwiek wolę stanowczo wykonanie Łukasza Dziedzica, tak słuchało mi się przyjemnie. "To jest ten moment" z Jekylla & Hyde'a spowodował u mnie nawrót potężnego bólu serca pod tytułem Ja Chcę Do Rozrywki (nie żeby ten ból mi kiedykolwiek przeszedł w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. I raczej nie przejdzie, obawiam się). "Czas Katedr" i "Dlaczego to miasto nie chce spać" uważam za utwory kultowe, bez których koncert byłby nieważny, a miłym akcentem dla mnie osobiście była "Maria" z West Side Story, ponieważ nie dalej jak dzień wcześniej słuchałam tego utworu i myślałam sobie, że ciekawa jestem, jak by to brzmiało po polsku. Dostałam więc taki bonus ku prywatnej uciesze :)

Nie mogę nie wspomnieć, że jestem absolutną fanką konferansjerki prowadzonej przez pana Janusza, pełnej lekkości, naturalności i niewymuszonego humoru. Sprawia mi taką samą frajdę, jak jego śpiew :)

Po koncercie był jeszcze backdoor, szczególny dla mnie, jako że pierwszy raz występowałam w charakterze reprezentacji forum, na dodatek jednoosobowej, co ogólnie rzecz biorąc stoi w rażącej sprzeczności z moim usposobieniem statysty i kosztowało mnie straszne ilości stresu ;) Obawy się jednak szybko rozwiały, było przesympatycznie jak zawsze i na pewno będzie to dla mnie niezapomniane przeżycie :)
Forumowiczom zaś przekazuję na prośbę pana Janusza serdeczne pozdrowienia :)


Tutaj znajdziecie wykonanie "This is the moment" - co przypomina mi, że miałam jeszcze przyczepić się do pianisty i aranżacji, jako że większości piosenek nie dało się rozpoznać, zanim nie usłyszało się tekstu. Sam pianista jednak na żywo brzmiał jakoś lepiej, niż na tym nagraniu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:18, 22 Maj 2012    Temat postu:

W minioną sobotę znowu przywiało mnie do Warszawy, tym razem za sprawą dwóch wydarzeń, koncertu na Saskiej Kępie, w którym brał udział min Pan Janusz i Nocy Muzeów na którą podkręciłyśmy się niemożebnie, nie mogąc zdecydować, gdzie pójdziemy.

Jakoś dociułałam się do Wawy i pokierowana przez Madzię dotarłam do niej do domu.
Jako, że nie potrafimy usiedzieć na miejscu zanim przyjechała Hexe, pojechałyśmy do Centrum. Jak już załatwiłyśmy sprawy, które nas tam przygnały postanowiłyśmy kupić kwiecie dla naszego artysty. I tutaj zonk. Przy stacji metra nic nie było. Cofnęłyśmy się tam skąd przyszłyśmy i już miałyśmy wracać z planem poszukiwania kwiaciarni, gdy ktoś zesłał nam babinkę z tulipanami. Kupiwszy solidne kwiecie pojechałyśmy z powrotem do Madzi przy okazji z okien tramwaju obserwując scenę przy Rondzie Waszyngtona. Jak już dotarła do nas Hexe i wyszykowałyśmy się, znowu pognałyśmy na Saską.
Byłyśmy pół godziny wcześniej i akurat koncertował jakiś wyspiarski zespół, piosenki wpadały w ucho,nie powiem Wink
Kolejnym punktem programu był występ kolumbijskiego zespołu tanecznego. Panowie w sparklujących różem strojach i panie w takich samych kusych sukienkach. Było bardzo sweet, aż mi oczy do tej pory świecą tym kolorem.
Właściwy koncert(dla nas właściwy) zaczął się dziesięć minut wcześniej. Oprócz p. Janusza z Kameeleonami wystąpili także: Katarzyła Łaska, Katarzyna Jamróz i Marcin Kołaczkowski. Było trochę musicalu, mam tutaj na myśli duet Kołaczkowski&Kruciński w nieśmiertelnej Belle, podobno po francusku, ale ja bym brała ten francuski w nawias.
Pan Janusz(akurat na nim nie wyłączało mi się myślenie) śpiewał jeszcze Fields of Gold z repertuaru Stinga, Jednego serca naszego rodzimego Czesława Niemena i duet z Kasią Łaską Don't give up (Kate Bush, Peter Gabriel).
Koncert mnie lekko wynudził, chociaż artystom nie mogę nic zarzucić, ale ogólnie nie było dla mnie płynności i polskie tłumaczenia uszkadzały mi zwoje mózgowe.
Pana Januszowe wykony, szczególnie zaś mocno rockowe Jednego serca, ujęły mnie z miejsca. Bardzo podobał mi się jego look rockmana :D
Nie wiem, może to już mój schiz, ale widać, że jest szczęśliwy mogąc sobie poskakać po scenie(nie umierając codziennie) i bardzo jestem podkręcona na myśl o pierwszym koncercie Ordaliów.
Chyba bardziej niż sam zainteresowany ale to jest temat do rozważania gdzie indziej. Także reasumując. Koncert nudnawy, ale p. Janusz jak najbardziej na plus

Fields of Gold
Jednego serca
Don't give up
Belle
Wybaczcie wstrząsy, ale cały czas pewna pani mnie popychała i nie mogłam złapać równowagi. Confused

A zdjęcia znajdziecie [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych].


Ostatnio zmieniony przez lucyferowa dnia Wto 13:42, 22 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:39, 22 Maj 2012    Temat postu:

Fields of Gold, Lucyferowo najjaśniejsza :)

Co do koncertu, stanowczo nie moje klimaty. Tłumaczenia były iście tragiczne, zarówno pod względem technicznym, jak i, że tak powiem, estetycznym. To, co zrobiono z "Where the Wild Roses Grow" wołało o pomstę do nieba - bezsensowne, treściowo nijak się miało do oryginału, bo zrobiono zeń ckliwą balladkę, nie omieszkując jednak gdzieniegdzie pojechać topornym tłumaczeniem słowo w słowo, bez poświęcenia choćby jednej myśli temu, czy ma to minimalny sens i jakąkolwiek urodę. A nie miało. I właściwie wszystkie pozostałe tłumaczenia również. Wybaczcie, ale tłumacz zasłużył, żeby zjechać go od góry do dołu.

Zasadniczo niby wiadomo, że idąc na festyn rodzinny nie ma co się spodziewać cudów, ale i tak... Najbardziej mi się podobał ów zespół z Holandii (nie żaden tam wyspiarski :P) Nazywał się Madi i bezczelnie ich zareklamuję, bo są tak niemożliwie pozytywni, że awww ;)

Występ pana Janusza oczywiście również nas nie zawiódł, jakkolwiek repertuar akurat nie w moim guście. Oraz oczywiście backdoor był wspaniały i stanowczo podniósł jakość wieczoru :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:49, 22 Maj 2012    Temat postu:

Ilmariel napisał:
Fields of Gold, Lucyferowo najjaśniejsza :)


Tak to bywa jak wybudzam się i zabieram za pisanie.
Myślałam o złocie a wyszedł mi bóg (przynajmniej było blisko).

Nie był wyspiarski? A mnie się wydawało, że to Szkoci. Zasugerowałam się pewnie tym, że śpiewali po angielsku, ale to znowuż nie moje klimaty.
Za Niemenem takoż nie przepadam, ale jestem pod ogromnym wrażeniem płyty Janusza Radka i akurat piosenka Jednego serca jest na mojej liście ulubionych utworów, a wersja p.Janusza była tak różna od oryginału i J. Radka, że aż kwiknęłam z radości.
Backdoor czy raczej stanie w "blasku" czegoś, co podobno jest stadionem narodowym, było upojne jak i krótki spacer z wzdłuż kramów z delfinkami puszczającymi "bąki".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
EineHexe
Pani Ołówkowa, adminka


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:50, 22 Maj 2012    Temat postu:

Cytat:
Nie był wyspiarski? A mnie się wydawało, że to Szkoci. Zasugerowałam się pewnie tym, że śpiewali po angielsku, ale to znowuż nie moje klimaty.


Holandia w tych kanałach i polderach to prawie jak wyspa, panie tego ;) I zgadzam się z Ilmariel, byli niesamowicie pozytywni i przepełnieni energią, usiłowali nawet rozbujać publiczność (chociaż z równym powodzeniem mogliby bujać cmentarzem).

Cytat:
Za Niemenem takoż nie przepadam, ale jestem pod ogromnym wrażeniem płyty Janusza Radka i akurat piosenka Jednego serca jest na mojej liście ulubionych utworów, a wersja p.Janusza była tak różna od oryginału i J. Radka, że aż kwiknęłam z radości.


Wersja pana Janusza była znakomita, powiedzieć muszę, a piosenki Niemena to nie jest łatwy materiał. I paszczę trzeba drzeć fachowo i duszę w to włożyć jak należy. W wypadku pana Janusza i paszcza i dusza były we właściwych ilościach :D

Co do reszty koncertu, to tancerze byli upojni, aczkolwiek zawahałabym się przed określeniem skąpego przyodziewku pań mianem sukienki. To była raczej kombinacja bikini z malutkim, sparklującym ręczniczkiem

Przekłady były potworne, zaprawdę, osobę odpowiedzialną za przerobienie "Where the wild roses grow" na słitaśną balladkę o miłości, miałam ochotę zamordować w sposób zasługujący na uwiecznienie w kolejnej mrocznej balladzie pana Cave'a, ale i reszta piosenek została paskudnie pokaleczona. Ja wiem, polska języka, trudna języka, ale jak ktoś się już za przekład czegokolwiek, nie będącego etykietką majonezu, bierze, to powinien przedtem opanować język ojczysty w sposób wybitny, że o języku z którego przekłada nie wspomnę.

Cytat:
Backdoor czy raczej stanie w "blasku" czegoś, co podobno jest stadionem narodowym


Raczej Stadionem Obciachu Narodowego...

Cytat:
było upojne jak i krótki spacer z wzdłuż kramów z delfinkami puszczającymi "bąki".


To była chyba najlepsza część programu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:01, 18 Sie 2012    Temat postu:

Ja wspomnę króciutko, że dwa dni temu byłam na Magii Musicalu w Krakowie. Koncert był nietypowy, bo zorganizowany w dniu święta pierogów i główną rolę odgrywały te jakże zacne specjały. Całość odbyła się na scenie w Rynku Małym (zaraz za Rynkiem Głównym). Pojechałyśmy tam z Aś i pokrzepione bardzo dobrą kawą zasiadłyśmy na murku w celu wsłuchania się w songi prosto z musicalu.
Piosenki były wszystkie te, które wymieniła Ilmariel kilka postów wyżej. Może poza Marią, której tym razem nie było. Największe wrażenie na wszystkich zrobiła tańcząca pod sceną para i nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby owi tancerze nie mieli na ramieniu małego kocurka. A konkretniej pupila miał na sobie pan. Dziwne, że futro nie reagowało na wysokie dźwięki Wink Ogólnie koncert przyjemny pod względem wykonań, chociaż niektóre były boleśnie szyte albo po prostu nie pasujące do głosów wykonawców. Mówię tutaj o p. Januszu jako Krolocku i Edycie Krzemień jako Sarze. Nie powiem wam dlaczego, ale ten duet nie jest ze sobą kompatybilny w takich piosenkach jak "Na orbicie serc" czy "Czerwone trzewiki". Jest to moje osobiste odczucie, może jestem spaczona Steve'em Bartonem i resztą świetnych Krolocków, wliczając w to naszego rodzimego Łukasza Dziedzica. Natomiast niezwykle podobało mi się "All I ask of you", a konkretnie partie Raoula. Z całą pewnością p. Janusz mógł kilka lat wstecz z dużym powodzeniem grać wicehrabiego. A i on sam stwierdził, iż bardzo żałuje, że nie dane mu było wcielić się w rywala Upiora.
Na fb forumowe wrzuciłam dwa zdjęcie p. Janusza w warkoczu. Nie codziennie widzi się mężczyznę w takim uczesaniu. Wink To będzie na tyle, jak zwykle rozpisałam się aż nadto. Wink Za chaotyczność przepraszam, ale myślami jestem już nad morzem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum W świecie masek Strona Główna -> Esencja Słowa-On Ty i Mikrofon Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island